Praca Lewicy w rządzie, a moja w ministerstwie pracy, przyniosły wiele powodów do dumy - od wprowadzenia wolnej Wigilii, przez urlopy wcześniakowe aż po ustawę stażową. Ale ten czas to była dla mnie także ogromna lekcja pokory. Lekcja, że nawet od najlepszego i najbardziej słusznego pomysłu do jego realizacji droga jest długa i często wymaga pójścia na ustępstwa.
Tak było np. z rentą wdowią. To flagowy projekt Lewicy, projekt obywatelski, pod którym wspólnie z Ogólnopolskim Porozumieniem Związków Zawodowych zebraliśmy ponad 200 tys. podpisów, jeszcze w poprzedniej kadencji. Projekt, który rząd PiS-u kompletnie zignorował, a ówczesna większość parlamentarna zakopała w sejmowej zamrażarce. Kiedy objęliśmy rządy, było oczywiste, że będziemy chcieli go zrealizować. Ważne było, żeby zrealizować go jak najszybciej. Trzeba było wraz z koalicjantami wynegocjować taki wariant ustawy, który mógł być zrealizowany tu i teraz. Tak się stało, renta wdowia trafia do blisko miliona seniorów i seniorek, średnio to 350 zł miesięcznie.
Czy chciałabym więcej? Oczywiście. Ale wiem też, że czasem częściowe zwycięstwo, dzięki któremu ktoś skorzysta, jest lepsze od romantycznej porażki, na której nie skorzysta nikt.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej
Gazeta Wyborcza, 28 października 2025 r.

















