- Tabletka „dzień po” powinna być dostępna bez recepty. Składamy w tej sprawie projekt ustawy – oświadczyły Magdalena Biejat, Katarzyna Kotula i Marcelina Zawisza podczas konferencji prasowej w Sejmie. Jak podkreśliły zwiększy to bezpieczeństwo kobiet w Polsce oraz ograniczy liczbę niechcianych ciąż oraz przeprowadzanych aborcji.
W Polsce do wykupienia antykoncepcji awaryjnej niezbędna jest recepta, jest to znaczące utrudnienie, ponieważ wiąże się to z wizytą u lekarza, który nie zasłoni się klauzulą sumienia. - W obecnym stanie prawnym leki stosowane w antykoncepcji awaryjnej są zgodnie z przepisem art. 23a ust. 1a automatycznie kwalifikowane do kategorii dostępności "wydawane z przepisu lekarza". Jest to rozwiązanie utrudniające i opóźniające dostęp do tych preparatów, które ze względu na mechanizm działania i spadającą z czasem skuteczność powinny być zażywane przez pacjentki niezwłocznie po niezabezpieczonym stosunku – czytamy w uzasadnieniu do zmiany ustawy Prawo farmaceutyczne.
- Ma to szczególne znaczenie w przypadku gwałtu – podkreślają wnioskodawcy.
Klauzula sumienia do likwidacji
- Wprowadzenie w 2017 r. obowiązku posiadania recepty na „tabletkę dzień po”, miało to na celu ograniczenie dostępności do antykoncepcji awaryjnej kobietom. Zmiana ta nie była motywowana troską o zdrowie pań, ale raczej ideologią i fundamentalistycznym poglądem. Wtedy słyszeliśmy takie argumenty, że „kobiety łykają tabletki dzień po jak cukierki”. Dzisiaj nawet jeżeli dostaniemy się do lekarza ginekologa, to on bardzo często zasłania się klauzulą sumienia – mówiła posłanka Katarzyna Kotula.
Bariera finansowa
- Poza elementem czasu kluczowa w antykoncepcji jest kwestia finansowa. Prywatna wizyta u ginekologa to koszt 250 zł, a wykupienie „tabletek dzień po” to koszt około 150 zł. Można wykupić też receptę przez receptomat, ale to też kosztuje – poinformowała.
- Pragnę przypomnieć, że 15-letnie dziewczynki mają prawo odbyć stosunek, ale nie mogą same udać się do lekarza, do czego potrzebują zgody rodzica. Państwo stawia kolejne przeszkody na drodze do tego, aby kobiety w Polsce miały łatwy dostęp do antykoncepcji – podkreśliła.
Ograniczenie liczby niechcianych ciąż
- Ustawa jest bardzo krótka i polega na wpisaniu jednego zdania do prawa farmaceutycznego jednego zdania. To jedno zdanie pozwoli uzyskać lepszy dostęp do ochrony zdrowia, a kobiety będą mogły poczuć się trochę bardziej bezpiecznie – mówiła posłanka Magdalena Biejat.
Jak alarmują organizacje kobiece brak dostępu do antykoncepcji awaryjnej kończy się tym, że rośnie liczba niechcianych ciąż oraz przeprowadzanych aborcji. - Kobiety powinny mieć dostęp do antykoncepcji awaryjnej bez rozliczenia ich decyzji życiowych i bez sprawdzania czy im się to należy i bez zasłaniania się klauzulą sumienia – podkreśliła.
Polska między innymi ze względu na niepoparte żadnymi merytorycznymi względami wprowadzenie dotychczasowego brzmienia przepisów art 23a ust 1a plasuje się na końcu rankingu dostępności antykoncepcji publikowanego systematycznie w Atlasie Europejskiej Polityki Antykoncepcyjnej Europejskiego Forum Parlamentarnego ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych. W dostępie do antykoncepcji awaryjnej wyprzedza nas nawet Białoruś.
W Unii Europejskiej jedynie w Polsce i na Węgrzech antykoncepcja awaryjna dostępna jest na receptę
- W Unii Europejskiej jedynie w Polsce i na Węgrzech antykoncepcja awaryjna dostępna jest na receptę. W pozostałych krajach unijnych ta forma antykoncepcji jest bezpłatna lub płatna, ale środki dostępne są poza aptekami np. w drogeriach. W 2014 r. na podstawie badań WHO, UE wydała zalecenie, że ta forma antykoncepcji powinna być dostępna bez recepty – mówiła posłanka Marcelina Zawisza.
- W Polsce kobiety mają problemem z dostępem do ginekologa, mówi o tym min. raport NIK, który opisuje dostępność do opieki ginekologicznej w mniejszych miejscowościach i na wsiach. W dużych miastach jest lepiej, ale głównie są to lekarze prywatni, a na NFZ na wizytę należy czekać 2-3 miesiące – podkreśliła.
- Minister Niedzielski twierdzi, iż limit wydawania recept nie będzie obejmował antykoncepcji, co na tle dostępności do specjalisty jest hipokryzją – oceniła.